Obudziłam się w objęciach kogoś. Przykryta kołdrą i wtulona w klatkę piersiową osoby leżącej obok mnie. Otworzyłam lekko oczy. Zobaczyłam tylko, że Piano śpi. Położyłam z powrotem głowę na poduszkę i dalej leżałam z zamkniętymi oczami. Widocznie oczekując, aż wstanę tak mu się nudziło, że aż sam zasnął jak się przy mnie położył. Trochę niezręcznie.
Czułam się lepiej. Na pewno byłam bardziej wypoczęta, po tych nieprzespanych nocach z chusteczką w ręku .
Właściwie zaczęło chcieć mi się jeść i pić, siusiu też mi się trochę chciało. Nie ma opcji. Muszę obudzić Matteo. W końcu jest tu, żeby się mną zajmować. Sam z Cecil uknuł ten spisek. Musi ponieść konsekwencje, ta małpa zajmę się później.
-Matteooo....Matttteeeo.Maaatteooooo...-Zaczęłam szturchać go palcem w policzek.
-Co się dzieje?- Zapytał jeszcze zaspany podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Jeść mi się chce i pić, siusiu muszę i nie chce już spać. Już się wyspałam.
- Jakbyś się nie wyspała to by dopiero było dziwne. Spałaś 11 godzin. Dochodzi 23.- Prychnął.
-Kochanie, po co te nerwy?-Zapytałaś lekko złośliwie.
-Moje kochane słoneczko na prawdę zdrowieje. Znów jesteś ta pesymistyczna złośnicą. Odzyskujesz siły. -Również się do mnie uśmiechnął.
- Zjadłabym spaghetti Napoli.
- Nie może być Bolognese?
-Nieee....Tam jest za dużo mięsa. Tatuś zawsze robi mi Napoli.
- Ale ja nie jestem Twoim ojcem.- Powiedział wstając.
-Cecil powiedziała tacie, że zajmie się mną lepiej niż sam on, jesteś tu w zastępstwie za tego szatana, wiec chyba musisz zająć się mną jak tatuś.
-Dobra, ale jak nie masz składników to Ci nie zrobię.
-Tatuś pojechałby dla mnie do całodobowego sklepu po zakupy, ale przecież on mnie kocha. -Zaczęłam się z nim droczyć.
Cóż przynajmniej będę mieć trochę zabawy przez tą chorobę i mojego kochanego pielęgniarza.
-Właściwie to wiesz co. Zadzwonię do Vettoriego. Na pewno chętnie zrobi mi do jedzenia makaron bo jestem chora i herbatę i da jakieś tabletki i zostanie na nocną zmianę. - Nie mogłam się opanować żeby nie parsknąć śmiechem.
- Vetto jest na meczu.-Powiedział pewny swego.
- Zapomniałam. To zadzwonię do Cecil żeby przyjechała bo nie dajesz sobie rady.
- Idę zrobić Ci to spaghetti ty do nikogo nie dzwonisz i będziesz musiała zjeść cała miskę.- Powiedział trochę poddenerwowany, bo wiedział ze się nim bawię.
- Muszę iść siusiu Matteo.- Powiedziałam gdy ten się odwracał już na pięcie. - Nie mogę leżeć dłużej w łóżku, bo popuszczę.
-Dobrze, chodź idziemy. -Wyciągnął w moim kierunku rękę i zaczął na mnie czekać.
- Razem?- Przekrzywiam głowę.
Myślałam że ja jestem chora ma grypę, ale on to jest chyba niepełnosprytny jak myśli ze bd przy nim sikać.
- Nie mów ze zrobiłaś się wstydliwa. -Zaczął się śmiać.
-Nie będę przy nikim sikać.
-Chyba serio jesteś chora. Nie umiesz wyczuć kiedy ktoś stroi sobie żarty.
-Bardzo śmieszne. Ja jestem chora, a ty żartujesz, bo to tak fajnie nabijać się z mniejszych, słabszych i chorych.- Odkryłam się, wyszłam z łóżka i podreptałam do łazienki.
30 minut później makaron był w mojej ulubionej misce na łóżku.
- Jak tego wszystkiego nie zjesz to sam Ci to włożę do buzi.-Mruknął zajmując miejsce obok mnie i przykrywając się trochę kołdrą.
-Smacznego.- Powiedziałaś do niego, gdy ten zaczął jeść.
-Smacznego.-Odpowiedział.
Gdy już zjadłaś makaron razem z siatkarzem ten oznajmił.
-Wysiusiana, najedzona. Możemy wrócić spać.
-Ale Matteo...-Westchnęłaś.
-Nie... Boże. Twoje ale nigdy nie oznacza nic dobrego. Zgubiłam Twój telefon, ale za to kota twojej siostry mam cały czas na smyczy . Zawieruszyłam kluczyki od twojego auta, ale to nic nie znaczy. Prawdopodobnie są w pociągu który jedzie do Modeny. Matteo jeden z kolczyków, które od Ciebie dostałam wpadł do umywalki, ale jak pospieszysz się ze śrubokrętem jeszcze zdarzymy go uratować. - Zaczął udawać mój głos i mówić i przypominać o Twoich błędach.
-Ty też nie byłeś taki idealny.-Mruknęłam- Pić mi się chcę.
-To sobie idź.- Mruknął.
-Matteo...
-Co chcesz?
-No pić.- Odpowiedziałam.
-To wiem. Co chcesz do tego picia?
-Mmmm......Co jest w lodówce.
-Nie możesz pić rzeczy z lodówki.
-Ja lubię. Matteo...
-Wiem,że lubisz ale nie możesz. Co chcesz?
-To chcę coś ciepłego. Herbata będzie idealna.
-Okay.- Powiedział znowu podnosząc się z łóżka.
-Niech Bóg Ci w dzieciach wynagrodzi, z jakąś porządną kobietą rzecz jasna.- Powiedziałam i wtuliłam się znowu w poduszkę.- Byleby tą kobietą nie była ja.- Mruknęłam jeszcze.
- Na pewno nie będziesz ty.- Stanął w futrynie. - Powiedziałaś porządną,a ty przecież jesteś szajbnięta.
-Dzięki. Ulżyło mi, że nie pomyślałeś o mnie.
-W sumie to nigdy nie wiadomo czy nie zechcę mieć dzieci z szajbuską.
-Szajbuska nie będzie chciała mieć dzieci z tobą. Szajbuska w ogóle nie chcę mieć dzieci. - Uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-Zobaczymy.
- Idź ty robić tą herbatę. Na razie jesteś tylko moim byłym. To,że się dogadujemy jeszcze nic nie znaczy.
-Skarbie ja nie jestem twoim byłym. Ja jestem twoim byłym, przyszłym, niedoszłym, obecnym, może kiedyś nawet mężem.
-Ta... Na pewno. Idź już lepiej rób tą herbatę. Przynieś też termometr z szafki,bo coś mi się zimno znowu robić zaczyna.
Gdy dostałam termometr do ręki Odłożyłam go na bok a Matteo zmierzył mnie wzrokiem.
Czułam się lepiej. Na pewno byłam bardziej wypoczęta, po tych nieprzespanych nocach z chusteczką w ręku .
Właściwie zaczęło chcieć mi się jeść i pić, siusiu też mi się trochę chciało. Nie ma opcji. Muszę obudzić Matteo. W końcu jest tu, żeby się mną zajmować. Sam z Cecil uknuł ten spisek. Musi ponieść konsekwencje, ta małpa zajmę się później.
-Matteooo....Matttteeeo.Maaatteooooo...-Zaczęłam szturchać go palcem w policzek.
-Co się dzieje?- Zapytał jeszcze zaspany podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Jeść mi się chce i pić, siusiu muszę i nie chce już spać. Już się wyspałam.
- Jakbyś się nie wyspała to by dopiero było dziwne. Spałaś 11 godzin. Dochodzi 23.- Prychnął.
-Kochanie, po co te nerwy?-Zapytałaś lekko złośliwie.
-Moje kochane słoneczko na prawdę zdrowieje. Znów jesteś ta pesymistyczna złośnicą. Odzyskujesz siły. -Również się do mnie uśmiechnął.
- Zjadłabym spaghetti Napoli.
- Nie może być Bolognese?
-Nieee....Tam jest za dużo mięsa. Tatuś zawsze robi mi Napoli.
- Ale ja nie jestem Twoim ojcem.- Powiedział wstając.
-Cecil powiedziała tacie, że zajmie się mną lepiej niż sam on, jesteś tu w zastępstwie za tego szatana, wiec chyba musisz zająć się mną jak tatuś.
-Dobra, ale jak nie masz składników to Ci nie zrobię.
-Tatuś pojechałby dla mnie do całodobowego sklepu po zakupy, ale przecież on mnie kocha. -Zaczęłam się z nim droczyć.
Cóż przynajmniej będę mieć trochę zabawy przez tą chorobę i mojego kochanego pielęgniarza.
-Właściwie to wiesz co. Zadzwonię do Vettoriego. Na pewno chętnie zrobi mi do jedzenia makaron bo jestem chora i herbatę i da jakieś tabletki i zostanie na nocną zmianę. - Nie mogłam się opanować żeby nie parsknąć śmiechem.
- Vetto jest na meczu.-Powiedział pewny swego.
- Zapomniałam. To zadzwonię do Cecil żeby przyjechała bo nie dajesz sobie rady.
- Idę zrobić Ci to spaghetti ty do nikogo nie dzwonisz i będziesz musiała zjeść cała miskę.- Powiedział trochę poddenerwowany, bo wiedział ze się nim bawię.
- Muszę iść siusiu Matteo.- Powiedziałam gdy ten się odwracał już na pięcie. - Nie mogę leżeć dłużej w łóżku, bo popuszczę.
-Dobrze, chodź idziemy. -Wyciągnął w moim kierunku rękę i zaczął na mnie czekać.
- Razem?- Przekrzywiam głowę.
Myślałam że ja jestem chora ma grypę, ale on to jest chyba niepełnosprytny jak myśli ze bd przy nim sikać.
- Nie mów ze zrobiłaś się wstydliwa. -Zaczął się śmiać.
-Nie będę przy nikim sikać.
-Chyba serio jesteś chora. Nie umiesz wyczuć kiedy ktoś stroi sobie żarty.
-Bardzo śmieszne. Ja jestem chora, a ty żartujesz, bo to tak fajnie nabijać się z mniejszych, słabszych i chorych.- Odkryłam się, wyszłam z łóżka i podreptałam do łazienki.
30 minut później makaron był w mojej ulubionej misce na łóżku.
- Jak tego wszystkiego nie zjesz to sam Ci to włożę do buzi.-Mruknął zajmując miejsce obok mnie i przykrywając się trochę kołdrą.
-Smacznego.- Powiedziałaś do niego, gdy ten zaczął jeść.
-Smacznego.-Odpowiedział.
Gdy już zjadłaś makaron razem z siatkarzem ten oznajmił.
-Wysiusiana, najedzona. Możemy wrócić spać.
-Ale Matteo...-Westchnęłaś.
-Nie... Boże. Twoje ale nigdy nie oznacza nic dobrego. Zgubiłam Twój telefon, ale za to kota twojej siostry mam cały czas na smyczy . Zawieruszyłam kluczyki od twojego auta, ale to nic nie znaczy. Prawdopodobnie są w pociągu który jedzie do Modeny. Matteo jeden z kolczyków, które od Ciebie dostałam wpadł do umywalki, ale jak pospieszysz się ze śrubokrętem jeszcze zdarzymy go uratować. - Zaczął udawać mój głos i mówić i przypominać o Twoich błędach.
-Ty też nie byłeś taki idealny.-Mruknęłam- Pić mi się chcę.
-To sobie idź.- Mruknął.
-Matteo...
-Co chcesz?
-No pić.- Odpowiedziałam.
-To wiem. Co chcesz do tego picia?
-Mmmm......Co jest w lodówce.
-Nie możesz pić rzeczy z lodówki.
-Ja lubię. Matteo...
-Wiem,że lubisz ale nie możesz. Co chcesz?
-To chcę coś ciepłego. Herbata będzie idealna.
-Okay.- Powiedział znowu podnosząc się z łóżka.
-Niech Bóg Ci w dzieciach wynagrodzi, z jakąś porządną kobietą rzecz jasna.- Powiedziałam i wtuliłam się znowu w poduszkę.- Byleby tą kobietą nie była ja.- Mruknęłam jeszcze.
- Na pewno nie będziesz ty.- Stanął w futrynie. - Powiedziałaś porządną,a ty przecież jesteś szajbnięta.
-Dzięki. Ulżyło mi, że nie pomyślałeś o mnie.
-W sumie to nigdy nie wiadomo czy nie zechcę mieć dzieci z szajbuską.
-Szajbuska nie będzie chciała mieć dzieci z tobą. Szajbuska w ogóle nie chcę mieć dzieci. - Uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-Zobaczymy.
- Idź ty robić tą herbatę. Na razie jesteś tylko moim byłym. To,że się dogadujemy jeszcze nic nie znaczy.
-Skarbie ja nie jestem twoim byłym. Ja jestem twoim byłym, przyszłym, niedoszłym, obecnym, może kiedyś nawet mężem.
-Ta... Na pewno. Idź już lepiej rób tą herbatę. Przynieś też termometr z szafki,bo coś mi się zimno znowu robić zaczyna.
Gdy dostałam termometr do ręki Odłożyłam go na bok a Matteo zmierzył mnie wzrokiem.
- Chodź obok mnie - poklepałam miejsce na łóżku.
- Co się stało?
-Pogadać chce. Poważnie.
-Jest już późno jesteś chora to nie czas na poważne rozmowy.
- Kiedy ja chcę. Odpowiedź mi na jedno pytanie. Czego ty oczekujesz ode mnie Matteo?
___________________________________
Hej. Wracam po przerwie długiej przerwie. Tak naprawdę rozdział był gotowy już dawno. Nwm czmu go nie wstawiłam. Na początku w sumie nikt nie komentował poprzedniego, potem pogoda nie sprzyjała, żeby usiąść choć na chwilę do komputera i dodać rozdział.
Przepraszam Was za to powyżej. Wiem,że rozdział nie jest górnolotny, ale cóż.......Wolałam dodać to teraz, żeby zatrzymać przestuj. Kiedy następny. Zobaczymy czy wgl jeszcze ktoś to czyta, a jak czyta to niebawem, bo zaczyna się rok szkolny i bd robić wszystko, żeby tylko się nie uczyć xD
Tak wgl mam pomysł na duet z Savanim i Travicą. Byłyby jakieś chętne do czytania?
Hej. Wracam po przerwie długiej przerwie. Tak naprawdę rozdział był gotowy już dawno. Nwm czmu go nie wstawiłam. Na początku w sumie nikt nie komentował poprzedniego, potem pogoda nie sprzyjała, żeby usiąść choć na chwilę do komputera i dodać rozdział.
Przepraszam Was za to powyżej. Wiem,że rozdział nie jest górnolotny, ale cóż.......Wolałam dodać to teraz, żeby zatrzymać przestuj. Kiedy następny. Zobaczymy czy wgl jeszcze ktoś to czyta, a jak czyta to niebawem, bo zaczyna się rok szkolny i bd robić wszystko, żeby tylko się nie uczyć xD
Tak wgl mam pomysł na duet z Savanim i Travicą. Byłyby jakieś chętne do czytania?