piątek, 25 września 2015

Capitolo Diciassette

 Następnego dnia od rana gdy jeszcze leżeliśmy w łóżku bez śniadania. Tak po prostu ja oglądałam telewizję Piano czytał książkę, od czasu do czasu coś do siebie powiedzieliśmy. Widocznie nigdy nie byliśmy jakąś bardzo romantyczną parą, właściwie to nie byliśmy nawet trochę romantyczni w pewnych momentach i to się raczej nie zmieniło przez te wszystkie lata.

-Chcesz już coś zjeść? -Zapytał się mnie.

-Nie.- Odpowiedziałam.

-To może pić?-Kontynuował.

-Nie.

-Tak czy siak musisz teraz zjeść i wypić bo tabletki.- Powiedział podnosząc się z łóżka.

-Nie chcę jeszcze...

-Nie za bardzo mnie to interesuję.

-Szkoda, bo trochę chyba powinno.- Powiedziałam podnosząc brwi.

-Nie knuj, bo to obróci się przeciwko Tobie.- Wyszedł z dużego pokoju.

Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Otworzę.- Krzyknęłam do Piano, który był w kuchni.

-Leż.

-Już za późno.- Odpowiedziałam i otworzyłam drzwi, za którymi czaiła się Cecil.

-Cześć kochana. Promieniejesz. W ogóle nie widać, że jesteś chora.

-Nie przymilaj się małpo. Później się policzymy.- Powiedziałam.

- Może służy Ci jednak ta pielęgniarka, która wysłałam w zastępstwie. Tak w ogóle gdzie on jest? Muszę się przywitać. -Powiedziała kompletnie mnie ignorując i wchodząc w głąb domu.

-Teo, jak się ma nasza chora, zmordowana życiem i klęskami życiowymi?

-Cześć Cecil.- Myślę, że trochę lepiej.- Odpowiedział krojąc pomidora.

-Jak Twój kot Ceci?-Zapytałam się jej, stając w futrynie.

-A Tobie co... Ta choroba na zwoje mózgowe Ci się rzuciła?-Przecież wiesz, że nie cierpię tych sierściuchów.

-Wpadłaś.-Powiedziałam.

-Co??

-Przecież nie mogłaś przyjść, bo postanowiłaś pomóc jakiemuś kociakowi. Przynajmniej tak słyszałam...-Wytłumaczyłam jej.

-A o koty Ci chodzi? Usłyszałam, że o myszoskoczki...

-Cecil....Przecież koty nie rymują się w ogóle z myszoskoczkami...Nie mogły pomylić Ci się wyrazy w tym przypadku.

-Niby nie mogły, ale pomyliły i co zrobisz.- Uśmiechnęła się. - A Koty to moja nowa miłość. Że też ja ich nigdy nie lubiłam....Jak ja mogłam...Głupia byłam. W każdym razie od teraz Cię zapewniam kocham kociaki.

-Matteo powiedz, że mówiła....

- W sumie to sam nie pamiętam jak to było....

-Co?-Zapytałam niedowierzająco.- Jak możesz?

-Chora jesteś nie powinnaś wychodzić z łóżka.- Upomniała mnie Cecil.

-O proszę...Nagle pilnować Ci się mnie zachciało...

-A zamknij się Anka i idź do łóżka, bo muszę wyciągnąć pewne informacje od Teo.

-Nic od niego nie wyciągniesz.Prawda, Matteo?

-A mam co? Fajnie. -Odpowiedziała mi dziewczyna, a środkowy milczał.

-Nie, nie masz, ale tak Ci mówię. Żebyś się nie przeliczyła.

-Dobra, dobra. Idź do tego pokoju...Zajrzę do Ciebie po przesłuchaniu. - Wywaliła język w moją stronę.

-Myślałam,że od razu przyszłaś do mnie, ale jak nie...To szkoda. -Powiedziałam na pozór smutna.

-Nie nabiorę się na takie żarty znowu...

-A jesteś pewna, że to żart?-Odwróciłam się i spojrzałam na nią najsmutniejszymi oczami jakimi umiałam,a potem znów zaczęłam wlec się w stronę salonu.

Znikając z pola widzenia mojej przyjaciółki nie mogłam opanować już emocji i zaczęłam się szczerzyć i podśmiewać z całej tej sytuacji.

Tak jak się spodziewałam Ceci wpadła do pokoju parę sekund później,a widząc roześmianą mnie tylko zmroziła mnie wzrokiem i wróciła do kuchni.

Zawsze się nabiera, potem Matteo przyniósł mi śniadanie i zawrócił spiskować z Ceci. Na początku w sumie denerwowałam się rozmową między nimi, ale potem jakoś troszeczkę ciśnienie ze mnie zeszło i jadłam w spokoju śniadanie.

Po jakimś czasie dwójka wróciła do mnie i leżała przy mnie na łóżku.

-Na spiskowaliście się?

-Matteo nie był w nastroju do spiskowania. Z niego to coś wydusić... Możesz, więc przypuszczać, że moja odpowiedź brzmi nie. Nie na spiskowałam się, bo nie miałam z kim, ale prędzej czy później dowiem się jak Piano się Tobą opiekował. Jak nie od niego to od ciebie.

-Chcesz kanapeczkę? Zamkniesz w końcu  swoją jadaczkę i skończysz pierdzielić trzy po trzy. - Uśmiechnęłam się wyciągając do niej talerz z kanapką.

-Wiem,że oferujesz mi kanapkę, bo masz dość mojego mówienia, ale ja jestem głodna, więc ją przyjmę.

-Co nic nie mówiłaś? Jedz ile chcesz.- Zaśmiałam się

Gdy zjedliśmy wszyscy śniadanie,a Ceci się z nami pożegnała znowu leżeliśmy w łóżku.

-Myślałaś,że wypaplam?

-Nie...Może troszkę...Na początku...Potem coraz mniej, aż w końcu stwierdziłam,że to nierealne, żebyś komuś powiedział.

-Ufasz mi, aż tak??

-Staram się jak mogę, o co pytała ta podstępna małpa?

-O nic konkretnego...Chyba po prostu miała nadzieję, że jak zostanę na noc się Tobą opiekować, to się na Ciebie rzucę i zerwę ubrania,a potem to już wiesz co. W sumie mógłbym to zrobić, ale na razie Cię oszczędzam, bo jesteś chora.

-Jaki dobroduszny...

-Wiadomo.-Zaśmiał się

-Głupek.-Mruknęłam i poczułam jego usta na moim policzku.
_______________________________________
Nawet nie wiem kiedy minęło tyle czasu od ostatniego rozdziału....Dobrze jeszcze pamiętam jakbym 2 dni temu dodawała poprzedni rozdział xD 
Cóż....Przykro mi,że musiałyście tyle czekać. Następny mam prawie gotowy i obiecuję,że bd szybciej ale piszcie co uważacie. 

środa, 2 września 2015

Capitolo Sedici

-Czego oczekuje...Doskonale wiesz czego. 
- Nie wiem. Chcę to usłyszeć. Zawsze mówiłeś co masz na myśli... Czego chcesz, oczekujesz. Czemu teraz nie chcesz....- Zamilkłam gdy zaczął.
- Chcę Ciebie. Znowu. Nic już nam nie stoi na przeszkodzie. 
- Teraz Matteo nie stoi, ale wiemy co będzie za rok? Dwa? Nikt tego nie wie, a ty wtedy ze mną zerwałeś. Wtedy gdy nie było idealnie. 
-Między nami rzadko było idealnie. 
-To czemu znów chcesz, żeby było nieidealnie? Masz powodzenie. Możesz sobie poszukać idealnej.Po co Ci ja? - Zaczęłam gestykulować dłońmi,a on je przytrzymał jedną dłonią, nachylił się nad leżącą mną i pocałował mnie.
-Kocham Cię i jesteś nieidealna, a to dla mnie coś idealnego...Chociaż mnie wkurzasz. Bardzo często. - Odwróciłam głowę w jedną stronę i lekko się uśmiechnęłam przygryzając wargę. 
Chciałam dać mu nawet całusa, ale w pewnym momencie znów cofnęłam głowę na w miarę bezpieczną odległość. 
-A co będzie jeśli znowu zacznie nas coś dzielić?
-Jakoś to razem pokonamy. Zresztą nie jesteśmy już gówniarzami, prawda?
-Nie... A jak zechcę wyjechać do Polski? Nie wiem czy całe życie zechcę spędzić w Italii...
-Tooo....Będziemy włóczyć się tak między krajem,a krajem. Myślę, że gdzieś zawsze znajdzie się miejsce dla mnie. 
- Jesteś w stanie przenieść się dla mnie do innego kraju?-Zapytałam.- Zostawić rodzinę i przyjaciół. 
-Cóż.... Dużo ludzi przeprowadza się do innego kraju. Znajduję nowych przyjaciół, odwiedza starych, cieszy się życiem...Ty to zrobiłaś. Dlaczego ja bym nie mógł? - Dał mi odpowiedź splatając delikatnie moją dłoń ze swoją i kładąc bliżej mnie na swoim lewym boku. 
- Nie wiem co powiedzieć.
-Powiedz "Matteo myślałam o Tobie ciągle po moim wyjeździe, cieszę się że nadal mnie kochasz,bo ja też nadal szaleję za Tobą jak wariatka."- Starał się mówić to tak jak ja. 
- Nie wiem czy mogę tak powiedzieć.- Stwierdziłam lekko się uśmiechając. 
-Dlaczego?-Zmarszczył oczy. 
-Nie mam pojęcia czy mnie jeszcze kochasz. - Zaczęłam się z nim droczyć. 
-Przecież Ci to powiedziałem... 
-Kiedy? 
-No nie powiedziałem, ale tak można wywnioskować pomiędzy wierszami. 
-Pomiędzy wierszami nie.... Powiedz.- Uśmiechnęłam się do niego. 
-Kocham Cię.- Wyseplenił po polsku.
-Mogę wyjść teraz na potwora,ale... Kurcze Matteo. Kocham Cię, ale życie z Tobą jako chłopakiem jest cholernie trudne. 
-Bycie Twoim chłopakiem też nie należy do najprostszych zadań. 
-Ja po prostu nie jestem pewna. Ciągle się waham. Raz chcę wpaść Ci w ramiona, za drugim przywalić. Nie wiem co mi jest. Jestem jakaś...Niestabilna emocjonalnie chyba. 
-Możliwe.-Powiedział, ale mimo to był uśmiechnięty. 
-Z czego się śmiejesz pacanie, co?- Zapytałam poddenerwowana.-To wcale nie jest śmieszne. Dla Ciebie też nie powinno. 
-Za dobrze Cię znam.-Przewrócił oczami.-Ty bez swoich wewnętrznych życiowych rozsterek to nie ty. Pomimo upływu lat, więc byłem niemal pewny, że...
-Że co? 
-Że dojdziemy do takiego momentu.-Zaczął się śmiać. 
-Świnia!-Zaczęłam okładać go poduszką. 
-Masz trochę racji...- Powiedział i przygwoździł mnie do łóżka.- Tylko Twoja świnia. 
-Ejhejhejej.A co ty robisz?-Zapytałam próbując się uwolnić z jego uścisku. 
-Nic.- Odpowiedział trochę podwijając mi koszulkę, kładąc rękę na gołym biodrze i całując mnie. 
-Ej...Dziwne to nic.-Powiedziałam po chwili gdy się odsunął. 
-Możliwe,ale w ten sposób chcę Ci dać znać,że najlepszym sposobem byłoby danie nam jeszcze jednej szansy.  Żeby razem spróbować. Dajmy sobie miesiąc. Jeśli wszystko potoczy się dobrze, powiemy innym. 
-Będziemy wiedzieć tylko ja i ty? -Zapytałam.
-Jeszcze Twój tata. Z racji tego, że będzie nas słychać.
-Zboczeniec.-Walnęłam go w ramię. 
- I moja babcia.-Kontynuował.- Sorry maleńka, ale babcia musi wiedzieć o wszystkim.-Zaśmiał się. 
-Babcia może wiedzieć...- Powiedziałam,a ten nachylił się chcąc dać mi całusa. 
-Zarazisz się. Już i tak wystarczająco długo ze mną przybywasz i mnie nacałowałeś. 
-Właśnie, więc jeszcze jeden całus nie zaszkodzi.-Powiedział i tym razem pocałował mnie bez żadnych przeszkód. 
-Chcę mi się spać Matteo. Jest mi zimno.- Powiedziałam już zgodnie z prawdą. 
-To się przytul i śpimy.-Powiedział rozkładając swoje ramiona dla mnie. 
__________________________
Zaczęła się szkoła, to i więcej weny mam, bo robię wszystko byleby się nie uczyć. 
Zapraszam też na prolog na Maroufa. Liczę, że tam też zostawicie ślad po sobie i że bd się Wam podobać, bo to bd zwariowana historia. 
Bardziej niż ta i bohaterka będzie milsza i fajniejsza xD
To do spisania później o ile bd się Wam podobać i mam pisać dalej, bo to robi się gównem. 
Wiem, że ten rozdział nie jest najlepszy, ale nie umiem pisać takich przesłodzonych akcji. Nigdy, więc musicie mi to wybaczyć i skomentować i tak xD