środa, 29 kwietnia 2015

Capitolo Primo

 -Cześć mamo.- Powiedziałam odbierając telefon.
-Cześć Anka. Dzwonię zapytać czy....
-Niech zgadnę tata mnie nie zagłodził, nie kazał spać na podłodze, nie powiedział, że mam pracować na swoje jedzenie, że nie będzie mnie utrzymywać? Nic takiego się nie stało.  Opiekujemy się sobą bardzo dobrze.
-Ulżyłaś mi....- Powiedziała to swoim szorstkim tonem, ale czego mogłam się spodziewać. To była niezwykle apatyczna kobieta w stosunku do mnie.
Gdy kobieta zwana moją matką zorientowała się, że nie mam zamiaru przerywać tej ciszy znowu zaczęła.
- Jak minął lot?
-Może być. Nic nadzwyczajnego się nie stało, przeżyłam.
-Cieszę się, że nic Ci nie jest. -Powiedziała, żeby zatkać tą niezręczną ciszę, która już kilka lat z pewnych względów panowała w naszych rozmowach.
-Wybacz, ale muszę kończyć, chcę się jeszcze dzisiaj rozpakować i przejść do Cecili. - Kłamałam jak z nut.
-Dobrze. To do usłyszenia.- Powiedziała.
-Cześć.- Powiedziałam już sama do Siebie i rzuciłam telefon na łóżko.
Przez chwilę pomyślałam, co mogę dzisiaj zrobić i stanęło na tym, że wyjmę tylko laptopa z torby i będę oglądać filmy resztę wieczoru, najwyżej jutro pójdę do Ceci, a ciuchy rozpakuję, kiedy indziej. Niestety jak to bywa z planami. Życie je weryfikuje. Moje zweryfikowało dość mocno, bo gdy już leżałam w za dużej koszulce i bokserkach w łóżku, a do mojego pokoju wpadła uradowana Ceci, rzucając się na łóżko i krzycząc oraz całując.
W końcu, gdy trochę się opanowała zdążyłam ją zapytać:
-Coś ty taka odstrojona, Cecil?
-No jak to, co kochana, twoja pierwsza noc po powrocie do Włoch, trzeba zaszaleć, zabalować, idziemy do klubu. Nie słyszę żadnego, ale będę czekać na dole. Masz 15 minut.-Powiedziała wychodząc, ale zaraz się cofnęła.- Przypomnij mi też, żebym jak wyjdziemy z domu powiedziała Ci coś ważnego, ok?
-Dobra, ale będziesz jeszcze pamiętać, co było jeszcze wtedy tą ważną sprawą? Wcześniej bywało różnie.- Zaśmiałam się.
-Okropna. -Powiedziała.- Przebieraj się. Masz 14 minut.-Pogroziła mi paluchem i wyszła.
Szybko ubrałam się w jakąś błękitną sukienkę przed kolano, zgarnęłam do małej torebki telefon i pieniądze, po czym zbiegłam na dół w poszukiwaniu jakiś sensownych butów do mojego stroju i zrobienia makijażu.  Gdy stanęłam przed Cecil ta otworzyła tylko buzię i po chwili zawahania powiedziała:
-Nie myślałam, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym wyrobisz się w czasie.
-Zmieniłam się, kochanie.-Powiedziałam uśmiechnięta.
-Dobra, chodź już. Musimy pogadać w drodze do klubu, a im szybciej to będzie za nami tym lepiej.
-Przerażasz mnie troszeczkę.- Powiedziałam, po czym krzyknęłam tacie, że wychodzę i mam kluczę.
Jak już szłyśmy chodnikiem po oświetlonych ulicach, a wrześniowy wiatr powiewał nam delikatnie w plecy, Cecil głośno westchnęła, a ja popatrzyłam się w jej stronę.  
-Nawet nie wiem jak zacząć o tym z Tobą rozmawiać.
-Najlepiej od początku i treściwie. Wiesz, przyjmę wszystko na tą moją marną imitacje cycków.
-Pamiętasz swojego byłego. Dobra na pewno pamiętasz Matteo, nie ważne to był falstart. Pozwól jeszcze raz od początku.  Wiesz, że Matteo rozwija się, jako siatkarz.
-No wiesz. Zawsze twierdził, że można wszystko osiągnąć ciężką pracą i nie dziwi mnie to, że się rozwija, ale nie rozumiem, co ja mam w związku z tym?  Matteo to mój były. Wiesz jak to z nami było... Jakoś nie obchodzi mnie, co robi, z kim robi, byleby go nie było w moim pobliżu.
-No i tu nasuwa się jedna bardzo ważna sprawa. On gra teraz w reprezentacji. Wiesz odnoszą sukcesu, no może te mistrzostwa świata to nie jest akurat dobry miernik ich zwycięstw.
-Do sedna. Chociaż nie wiem jak bardzo delikatnie chciałabyś mi to ukazać i jak pięknie ujęłabyś to słowami to i tak przyjmę to tak samo.
-Ale mi to będzie lepiej przekazać. Przymknij się i słuchaj, ok?  Wiesz jak zaczął grać w reprezentacji to pojawiły się też oferty z innych klubów.  Dużo ofert, ale Teo zawsze lubił być blisko domu i wybrał Modenę. Tą, w której pracuje Twój tata.
-O tym wiem, tata mi powiedział. Przecież wie, że z nim byłam. Zresztą to, że będzie grać w tym klubie nie oznacza, że będę się z nim widywać.  Do ojca do pracy nie chodzę, nie pytam się, co u niego, więc wiesz.  Podejrzewam, że nie będziemy się mijać na ulicy, bo jednak Modena to duże miasto.
-Czyli tatuś nie powiedział Ci o wszystkim?- Westchnęła.- W sumie to nawet o tym nie wiedział. Nie mógł Ci powiedzieć. Logiczne.  
-O, czym jeszcze miał mi powiedzieć?
-Ja się z Matteo przyjaźnie. Ty o tym dobrze wiesz. Mówimy sobie praktycznie wszystko. Tylko nie rozmawiamy o Tobie i o jeszcze jednej sprawie. Miałam w sumie tego nikomu nie mówić, bo on tak jakby nie wie, że tu będziesz, ale przed wyjazdem na mistrzostwa zdążył mi chlapnąć, że wynajął dom na przeciwko swojego byłego "teścia".
-Może chodziło mu o jakiegoś innego "teścia"?
-Przestań, idiotko.
-No, ale co ja takiego powiedziałam? Rozstaliśmy się kawałek czasu temu, mógł być z kimś innym. Mógł nawet przelecieć połowę Włoch. Nic mi do tego. Skończmy ten temat.
-Nic z tym nie zrobisz, że będzie mieszkał obok Ciebie? Znaczy na przeciwko. Wiesz, o co chodzi.- Zmieszała się Cecil.
-Posłuchaj, to dla mnie skończony rozdział. Nie chcę nigdy do niego wracać, ani go pamiętać. Nawet nie mam zamiaru go widywać i nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale to wymyśle.
-Oboje jesteście niereformowalni, ale wiesz, co mimo to cieszę się, że Was poznałam. Och.....Gdyby Wam wyszło byłybyśmy rodziną, An!
-Cecil, chodźmy do Tego klubu i proszę Cię nie rozmawiajmy już o Piano.
-Jak tam chcesz.-Mruknęła, po czym wręczyła bramkarzowi pieniądze za bilet wstępu do klubu.
Pierwsze, co zrobiłyśmy to usiadłyśmy przy barze i zaczęłyśmy pić różne drinki obgadując laski na owej imprezie, w międzyczasie witając się ze znajomymi. Później poszłyśmy potańczyć, aby znów zatoczyć przysłowiowe koło i zasiąść do baru.

Do domu wróciłam nad ranem.  Cecil postanowiła przenocować u mnie. Sięgnęłam po jakieś koszulki do spania i zrzuciłyśmy tylko sukienki, przebrałyśmy się, a potem wskoczyłyśmy do łóżka.  
Hejka powracam do Was z jedynką :) Trochę dłuższa, ale zamierzam dodawać rozdziały gdzieś średnio raz w tygodniu po 5-8 stron. Mogłybyście więc dać znać w jaki dzień byłoby najwygodniej i co sądzicie, chociaż wiem, że to początki i nie jestem z tego do końca zadowolona. 

wtorek, 28 kwietnia 2015

Prologo

Italia. Niby nowa, ale stara.  Niby chce się wracać, ale nie. Niby wszystko takie same, ale niby inne. Niby ludzie tacy sami, ale jednak trochę się zmienili. Niby to było kiedyś moje miejsce, ale już nie jestem pewna. Wszystko sprowadza się do być czy nie być we Włoszech? Tylko teraz bardziej mam, dla kogo istnieć w tym kraju. Chociaż to trochę śmieszne, bo tu zaczęły się moje problemy. W tym miejscu traciłam powoli wszystko. W tym miejscu, w tych osobach zatracałam się bez opamiętania.  Z konsekwencjami tylko dla mnie. To mnie wszystko bolało, to ja czułam się rozbita, to mojej osobie skończył się świat, coś, co kochałam zostało mi brutalnie odebrane. Może, jako nastolatka byłam ślepo zakochana w tym kraju, w tej osobie, w tym wszystkim. Teraz, gdy już bardziej dorosłam. Stałam się, choć minimalnie większą realistką, jaką chciał żebym zawsze była. Widzę w tym momencie rzeczy, które były wtedy niezauważalne, które umiały mi przyćmić widzenie na świat. Teraz już wyłapuję takie drobnostki jak wysypujące się śmieci z koszów, albo sąsiadów wrzeszczących na siebie z balkonów po przeciwnych stronach ciasnej uliczki.
-Nic się nie zmieniło, prawda?-  Wyrywa mnie z refleksji głos taty, który prowadzi autobus. - Gdyby nie ty, nigdy bym nie pomyślał, że to już siódmy rok.
Faktycznie wszystko zaczęło się pięć lat temu.- Zaczęłam analizować, ale natychmiast, gdy tylko wywnioskowałam, że tata czeka na moją odpowiedź, próbowałam coś zwięźle odpowiedzieć.
-Nie umiem jeszcze określić czy coś tu się bardzo zmieniło...Na pewno nie jest tak samo.- Próbowałam wymusić uśmiech.
-Ania....Wiem, że dla Ciebie to nie jest łatwa sytuacja, ale masz tu jeszcze przyjaciół. Przenosiny z jednego kraju do drugiego, wtedy, gdy studiujesz i jesteś zawalona tymi papierami, nie wiesz czy sobie poradzisz to ciężki kawałek chleba...
-Dzięki, tato. Umiesz mnie pocieszyć.- Zaśmiałam się lekko.
-Nie pozwoliłaś mi dokończyć. Reasumując, ale kto ma poradzić sobie jak nie nasz kot Anka. - Znowu uśmiech przemknął po mojej twarzy.
-Chyba już nie jestem kotem. -Mruknęłam.
-Moja Anka? Wszystko załatwię, każdy problem da się rozwiązać, luzik, nic się nie stało, wkręcę się zawsze tam gdzie chcę?  Kochanie, nie wierzę. Zresztą nasza rodzina ma to we krwi. -Powiedział zatrzymując samochód, wyłączając go i wysiadając.
-Chyba muszę Ci uwierzyć, że nie straciłam moich kocich zdolności czarowania. - Pierwszy raz odkąd byłam w tym przeklętym kraju uleciało ze mnie napięcie i zaczęłam się śmiać.- Jesteś niesamowitym człowiekiem. Kocham Cię, tato.
-Ja Ciebie też. Cieszę się, że znowu jesteś. -Powiedział biorąc moje walizki i idąc w kierunku naszego domu.

Wtedy już wiedziałam, dla kogo tu jestem, i że mam, co robić. Bo chcę być obok najwspanialszego człowieka na świecie. Napięcie i wyczekiwanie dało upust, po prostu zaczęłam cieszyć się, że jestem akurat w tym miejscu. Cały stres odparował. Jestem Ania, to są Włochy, a ja sobie poradzę, bo jak nie ja to, kto? 
Prolog dedykuje Flamex, bo bez niej nie zabrałabym się za to opowiadanie. 
Chociaż teraz mnie wkurzasz, bo nie wiem co się z tobą dzieję, a się nie odzywasz łajzo! 
Dziękuję też z osobna wszystkim, którzy tu trafili mam nadzieję Was nie rozczarować. Wiem,że krótko, ale uwierzcie to w wordzie miało jedną stronę A4! 
Jakieś zastrzeżenia na dole :)