Oczywiście mój spokój nie trwał długo. Zaraz mój telefon zaczął wydawać dźwięki, że ktoś napisał do mnie na messengerze. Zgarnęłam telefon z blatu i wróciłam na łóżko. Leżąc sprawdzałam kto i w jakiej sprawie napisał. Moje zaskoczenie było wielkie gdy przyszła wiadomość.
"Cześć"
"Hej. Co tam?"- Odpisałam mu.
"Nic ciekawego. Nudzi mi się w domu i pomyślałem, że może wyjdziemy gdzieś razem? Chciałbym trochę z Tobą pobyć zanim wrócisz do Polski."
"Jasne. Nie mam dzisiaj, żadnych szczególnych planów."
"To co? Będę u Ciebie przed domem za godzinkę?"-Zaproponował,a mnie zaczęło gryźć sumienie.
Co jeśli Piano zobaczy? To będzie takie głupie. Jakbym umawiała się z jego kumplem. Stricte to robię, ale on od razu sobie pomyśli,że to jakaś moja zemsta, albo chcę się przespać z Lucą, żeby mu ubliżyć. W końcu zdecydowałam się mu odpisać, a niech Matteo myśli co chcę. Nie ma już mieć prawa do wtrącania się w to co robię.
"Okay. Będę czekać."- Odpisałam mu.
"Do zobaczenia."- Odczytałam wiadomość od atakującego. po czym rzuciłam telefon na poduszkę i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, umyłam zęby, trochę się pomalowałam i ubrałam się na luzie, tylko szyje obwinęłam kominem, bo odkąd przyjechałam do Włoszech, coraz bardziej boli mnie gardło.
Po czym wsadziłam komórkę do kieszeni i wyszłam przed domem, pod którym czekał już Luca w swoim samochodzie.
-Cześć.- Powiedziałam wsiadając.
-Hej.- Uśmiechnął się do mnie.- Ładnie wyglądasz.
-Dzięki,- Powiedziałam, chociaż było mi trochę głupio.
Chciałam z nim wyjść, ale jak ze zwykłym kumplem. Dobra przesadzam. To jeden komplement, przecież on nie może robić sobie jakiś nadziei względem mnie, albo czegokolwiek, bo zaraz wyjeżdżam i Luca mógłby mieć każdą jaką w sumie zechcę, a ja jestem zwykłą przeciętniachą
-To co robimy?. -Znów się uśmiechałam
- W planach miałem jakieś kręgle, pizze albo makaron, a jak nie pasują kręgle to możemy pójść do kina.
-Kręgle są spoko.- Uśmiechnęłam się i patrzyłam przez okno gdy atakujący kierował.
-Umiesz grać?- Zapytał się mnie.
-Um...Grałam już wiele razy i wiele osób próbowało mnie uczyć, ale moje umiejętności są marne i chociaż zawsze przegrywam to lubię,
-Toksyczna relacja?- Zaśmiał się dojeżdżając do celu.
-Chyba trochę tak. Mam nadzieję,że nie jesteś bardzo dobry, bo...
-Zobaczysz jak ja Cię nauczę to będziesz lepsza od wszystkich, którzy Cię najpierw uczyli.
-Nie wiesz czego się podjąłeś.
-Lubię mission impossible.
-Mission Impossible to przy tym pikuś.
-Już nie rób z Siebie łamagi. Na pewno tylko udajesz, że nie umiesz grać, żeby mnie później ośmieszyć na torze.
-Chciałabym.- Zaśmiałam się razem z nim i weszliśmy do lokalu.
Zajęliśmy tor, przebraliśmy buty, śmiejąc się przy tym jak cholera i zamówiliśmy sobie picie i chipsy.
-Jesz chipsy? Tak przed sezonem? Jeszcze kilka dni do inauguracji.-Powiedziałam gdy wybierałam sobie kulę.
-Mam bardzo dobrą przemianę materii i byłem na kadrze calutkie wakacje, więc przed sezonem mogę od czasu do czasu sobie pogrzeszyć, bo po zakończeniu A1 nie mogłem,- Usłyszałam nad uchem.
-Nie tłumacz się. Tak się śmiałam.- Powiedziałam klepiąc go lekko w brzuch i podchodząc do toru.
- Zaprezentuj swoje umiejętności.- Na jego twarzy wzbił się głupkowaty uśmiech.
-Mówiłam Ci już, że nie mam żadnych umiejętności.- Odwróciłam się do niego i przewróciłam oczami.
-Jak będzie tak źle, jak mówisz to później rzucimy razem.- Puścił mi oczko.
-Wtedy to na stówkę będzie jeszcze gorzej.- Mruknęłam.
-Dlaczego??-Zapytał.
-Bo zazwyczaj tak jest.-Odpowiedziałam.
-Na pewno?-Dopytywał.
-Sugerujesz coś?- Położyłam rękę na biodro.
-Może.- Odwrócił się i usiadł na jednym z krzesełek obok toru.
-Ej! Ty podły jesteś.- Zaśmiałam się.
-Może trochę.-Pokazał na palcach jak trochę, zresztą nieważne. Rzucaj. Zaraz ocenię twoje umiejętności.
-Jasne.- Powiedziałam i się zaśmiałam.
Stanęłam przy torze, zrobiłam tą jedną z dzikich pozycji przy rzucaniu i obserwowałam jak kula się toczy. W końcu zbiła 4 kręgle.
-Nie jest tragicznie.
-Masz rację. Nie jest tak tragicznie,żebym musiała razem z Tobą rzucać.
-Ale gdybyś ze mną rzucała zrobiłabyś to lepiej.- Uśmiechnął się.
-Zapomnij.-Odpowiedziałam i przygotowywałam się do drugiego rzutu.
Czas na kręglach minął nam na przekomarzaniu i dogryzaniu, ale w sumie było bardzo miło. Vetto ze mną wygrał,ale sam twierdził,że gdybyśmy razem trochę porzucali to na pewno zmiotłabym go z powierzchni Ziemi.
Później pojechaliśmy do knajpki, w sumie Vetti chciał do Kirke, ale ja nie byłam zbyt chętna, bo zawsze przychodziłam tam z Piano na jakieś jedzenie, albo z Cecil na plotki. Była też duża prawdopodobność, że spotkam kogoś znajomego. Luca nie pytał tylko postanowił,że jak nie mam ochoty jeść tam to zjemy w jego ulubionej knajpce na drugim końcu miasta i skwitował to tylko uśmiechem i zdaniem:
-Dobrze, że tam jedziemy,bo mają najlepsze Cannelloni w mieście.
-Czyli mówisz, że się najemy?-Zapytałam
-Tak,że nie będziemy mogli wstać od stołu. - Powiedział śmiejąc się, a ja natychmiast razem z nim zaczęłam chichotać.
Wróciłam do domu chwilę przed 23, wymieniłam się numerami z Lucą.Cannelloni w tamtej knajpce było naprawdę pyszne. Tata brał prysznic,a ja padnięta poszłam do pokoju. Na moją komórkę przyszła wiadomość na messenger:
"Jak tam wieczór z Vetto? Udany?"- Nadawcą był Piano.
_______________________________________________________________________
Wiem, że krótki, ale chyba na razie stać mnie tylko na tyle. Przepraszam, że Was zawodzę. Miał się sam wstawić o 18 ale blogger zawiódł i dlatego wstawiam go sama o 2 w nocy. Jeszcze raz wybaczcie,ale dopiero teraz wróciłam do domu.
sobota, 30 maja 2015
Capitolo Sette
poniedziałek, 25 maja 2015
Capitolo Sei
-Ejjjj! Złaź!- Krzyknęłam, a w zamian usłyszałam tylko kobiecy śmiech.
Oczywiście wiedziałam już, że brunetka z jakiegoś powodu postanowiła zrobić mi radosną poranną pobudkę.
-Cecil co ty odwalasz!?
-Cieszę się!
- Waląc mi poduszką po głowie od dobrej minuty?
-Ej, dobra. Tak się nie cieszę.- Odłożyła poduszkę i rzuciła się na miejsce obok mnie.
-Co się stało?
- Po pierwsze dowiedziałam się od rana, że będziemy w tej samej grupie na roku! Bo mój wujek wiesz, ten taki gruby z wąsem pracuje w dziekanacie i ustalił,że jesteśmy razem w grupie, bo gdyby nie on to wiesz... Są 3 grupy i mogłybyśmy wylądować w innej. Więc się cieszę, bo będę miała z kim gadać na tych głupich, sflaczałych wykładach, a druga sprawa. Wiesz doskonale jaka jest druga!
-Oświeć mnie,bo nie...Jednak mój mózg rano nie pracuje.
- Pisałaś z Teo wieczorem! Z 15 minut! Ale właściwie to miałam ochotę przywalić Ci parę razy za to co do niego napisałaś! W sumie to słodkie, że się tak przekomarzacie. Niczym kiedyś.
-Daj spokój. To nie było przekomarzanie tylko... Nieważne. Nic nie będzie tak jak dawniej. Cecil wybij to sobie z głowy. Ja to wiem i on to wie. Radzę Ci, żebyś ty też to sobie uświadomiła.
-Jeszcze możecie porozmawiać.
-Cieszę się,że będziemy razem w jednej grupie na studiach. Może jakoś podziękujemy Twojemu wujkowi?
-Przestań...-Machnęła ręką. - Dla niego to tylko dwa kliknięcia myszką.- Zaśmiała się.
-Ale dwa istotne kliknięcia. Mogłyśmy trafić do innych grup. Na naszym roku są aż 3 grupy architektury. To nie było wcale oczywiste, że trafimy do tej samej.
-Dobra, dobra...Winko mu postawimy. Czerwone. Zauważyłaś,że każdy z mojej rodziny lubi czerwone wino?
-Matteo nie lubi.
- Wyjątek potwierdzający regułę. Zresztą Teo lubił wino, ale od Twojego małego winnego wypadku przestał je lubić. Miło,że pamiętasz co Matteo lubi.
-Bo on nie lubi dziwnych rzeczy. Pamiętasz jak krzywił gdy jadł wołowinę, którą ugotował mój tata na obiad,a on...
- Nie miał co jeść w domu, bo ciotka wyjechała z domu i przyjechał do Ciebie.
-Tak, albo jak jadł tą sałatkę z pomidorami, a jego twarz przybrała kolor jak to warzywo! To było straszne.- Zaczęłyśmy się śmiać.
Brunetka spędziła u mnie całe przedpołudnie,a potem wróciła do domu. Ja postanowiłam trochę poodkurzać w domu i zrobić mój i taty ulubiony makaron na obiad. Najpierw zajęłam się jedzeniem. Gdy już zrobiłam sos, podsmażyłam kurczaka i włączyłam wodę na makaron, potem założyłam słuchawki na uszy i zaczęłam odkurzać. Gdy w słuchawkach brzmiała jakaś piosenka Enrique Iglesiasa zaczęłam się zastanawiać. Co zrobić, żeby moje kłamstwo,że przyjechałam na kilka dni nie wyszło na jaw. Opracowałam, więc pewien plan.
Gdy tata wrócił do domu zapytałam go przy obiedzie czy ma już plan treningów i wyjazdów na październik. Oznajmił,że jest w posiadaniu tego świstka mogącego uratować mi dupę szybko go o niego poprosiłam. Ojciec nie wiedząc po co i dlaczego był trochę zdziwiony, ale dał mi go do od kserowania. Po obiedzie popędziłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do Ceci:
- Masz może od swojego wujka już plan naszej grupy na pierwszy semestr?
- Nie, ale pewnie mogłabym go załatwić.
-Mogłabyś?-Zapytałam z nadzieją.
-Mogłabym.Za 15 minut sprawdź e-mail.
Ceci jak zwykle nie zawiodła! Od razu gdy sprawdziłam miałam plan.
Gdy wszystko przeanalizowałam i ułożyłam doskonały plan. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy.
Oczywiście mój spokój nie trwał długo. Zaraz mój telefon zaczął wydawać dźwięki, że ktoś napisał do mnie na messengerze. Zgarnęłam telefon z blatu i wróciłam na łóżko. Leżąc sprawdzałam kto i w jakiej sprawie napisał. Moje zaskoczenie było wielkie gdy przyszła wiadomość.
______________________________________________________________________________
Wiem, że miał być wczoraj! Ukamienujcie mnie, ale miałam komunie na której byłam od 18 do 24, a wcześniej miałam gości także nie wyszło, ale teraz znowu mam co nieco dla was i piszcie co sądzicie. Dziękuje anonimowej czytelniczce i SKRzAcikowi, bo chociaż Wam nie odpisałam pod rozdziałem to przeczytałam komentarze, które ogromnie mnie ucieszyły!
Oczywiście wiedziałam już, że brunetka z jakiegoś powodu postanowiła zrobić mi radosną poranną pobudkę.
-Cecil co ty odwalasz!?
-Cieszę się!
- Waląc mi poduszką po głowie od dobrej minuty?
-Ej, dobra. Tak się nie cieszę.- Odłożyła poduszkę i rzuciła się na miejsce obok mnie.
-Co się stało?
- Po pierwsze dowiedziałam się od rana, że będziemy w tej samej grupie na roku! Bo mój wujek wiesz, ten taki gruby z wąsem pracuje w dziekanacie i ustalił,że jesteśmy razem w grupie, bo gdyby nie on to wiesz... Są 3 grupy i mogłybyśmy wylądować w innej. Więc się cieszę, bo będę miała z kim gadać na tych głupich, sflaczałych wykładach, a druga sprawa. Wiesz doskonale jaka jest druga!
-Oświeć mnie,bo nie...Jednak mój mózg rano nie pracuje.
- Pisałaś z Teo wieczorem! Z 15 minut! Ale właściwie to miałam ochotę przywalić Ci parę razy za to co do niego napisałaś! W sumie to słodkie, że się tak przekomarzacie. Niczym kiedyś.
-Daj spokój. To nie było przekomarzanie tylko... Nieważne. Nic nie będzie tak jak dawniej. Cecil wybij to sobie z głowy. Ja to wiem i on to wie. Radzę Ci, żebyś ty też to sobie uświadomiła.
-Jeszcze możecie porozmawiać.
-Cieszę się,że będziemy razem w jednej grupie na studiach. Może jakoś podziękujemy Twojemu wujkowi?
-Przestań...-Machnęła ręką. - Dla niego to tylko dwa kliknięcia myszką.- Zaśmiała się.
-Ale dwa istotne kliknięcia. Mogłyśmy trafić do innych grup. Na naszym roku są aż 3 grupy architektury. To nie było wcale oczywiste, że trafimy do tej samej.
-Dobra, dobra...Winko mu postawimy. Czerwone. Zauważyłaś,że każdy z mojej rodziny lubi czerwone wino?
-Matteo nie lubi.
- Wyjątek potwierdzający regułę. Zresztą Teo lubił wino, ale od Twojego małego winnego wypadku przestał je lubić. Miło,że pamiętasz co Matteo lubi.
-Bo on nie lubi dziwnych rzeczy. Pamiętasz jak krzywił gdy jadł wołowinę, którą ugotował mój tata na obiad,a on...
- Nie miał co jeść w domu, bo ciotka wyjechała z domu i przyjechał do Ciebie.
-Tak, albo jak jadł tą sałatkę z pomidorami, a jego twarz przybrała kolor jak to warzywo! To było straszne.- Zaczęłyśmy się śmiać.
Brunetka spędziła u mnie całe przedpołudnie,a potem wróciła do domu. Ja postanowiłam trochę poodkurzać w domu i zrobić mój i taty ulubiony makaron na obiad. Najpierw zajęłam się jedzeniem. Gdy już zrobiłam sos, podsmażyłam kurczaka i włączyłam wodę na makaron, potem założyłam słuchawki na uszy i zaczęłam odkurzać. Gdy w słuchawkach brzmiała jakaś piosenka Enrique Iglesiasa zaczęłam się zastanawiać. Co zrobić, żeby moje kłamstwo,że przyjechałam na kilka dni nie wyszło na jaw. Opracowałam, więc pewien plan.
Gdy tata wrócił do domu zapytałam go przy obiedzie czy ma już plan treningów i wyjazdów na październik. Oznajmił,że jest w posiadaniu tego świstka mogącego uratować mi dupę szybko go o niego poprosiłam. Ojciec nie wiedząc po co i dlaczego był trochę zdziwiony, ale dał mi go do od kserowania. Po obiedzie popędziłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do Ceci:
- Masz może od swojego wujka już plan naszej grupy na pierwszy semestr?
- Nie, ale pewnie mogłabym go załatwić.
-Mogłabyś?-Zapytałam z nadzieją.
-Mogłabym.Za 15 minut sprawdź e-mail.
Ceci jak zwykle nie zawiodła! Od razu gdy sprawdziłam miałam plan.
Gdy wszystko przeanalizowałam i ułożyłam doskonały plan. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy.
Oczywiście mój spokój nie trwał długo. Zaraz mój telefon zaczął wydawać dźwięki, że ktoś napisał do mnie na messengerze. Zgarnęłam telefon z blatu i wróciłam na łóżko. Leżąc sprawdzałam kto i w jakiej sprawie napisał. Moje zaskoczenie było wielkie gdy przyszła wiadomość.
______________________________________________________________________________
Wiem, że miał być wczoraj! Ukamienujcie mnie, ale miałam komunie na której byłam od 18 do 24, a wcześniej miałam gości także nie wyszło, ale teraz znowu mam co nieco dla was i piszcie co sądzicie. Dziękuje anonimowej czytelniczce i SKRzAcikowi, bo chociaż Wam nie odpisałam pod rozdziałem to przeczytałam komentarze, które ogromnie mnie ucieszyły!
piątek, 22 maja 2015
Capitolo Cinque
Jakoś dotrwaliśmy wszyscy w jednym kawałku do końca seansu. Potem Cecil zdecydowała, że prześpi się u Matteo, bo nie chcę, żeby jej mama gadała, że tak późno wraca do domu. Ja zdążyłam zamknąć dom, a pojawił się tata.
-Hej. Przyjaciele u Ciebie byli? Widziałem jak ktoś od nas wychodzi.
-Tylko Cecil, Matteo i jego kumpel Luca.
-Piano?
-Nie Keyboard. Tato oczywiście, że on.
-Myślałem, że wy...
-Też tak myślałam, ale z dnia na dzień okazuję się, że ten chłopak nie myśli. Zresztą nie ważne jak u Pedro?- Zapytałam.
-Dobrze. Byliśmy na kolacji, a potem poszliśmy do niego na mecz i piwo.
-Klub samotnych panów kibicujących Juventusowi?
- Coś w tym stylu.-Pogłaskał mnie po włosach.
-Idę spać.-Powiedziałam.
-Leć. Dobranoc.-Odpowiedział, gdy byłam już na schodach.
-Dobranoc.
Gdy leżałam już w łóżku sprawdziłam powiadomienia na telefonie. Dwa nowe zaproszenia od znajomych. Od Luca Vettori i Matteo Piano. Tego pierwszego zaakceptowałam bez wahania. Nad drugim się zastanawiałam. W końcu postanowiłam wysłać mu wiadomość
"Znamy się?"
Szybko otrzymałam odpowiedź:
"Mam odświeżyć Ci pamięć?"
Prychnęłam gdy to zobaczyłam i odpisałam
"Błagam Cię, to ja powinnam odświeżyć Ci pamięć. Skoro się do mnie nie przyznajesz."
"Boli? ;P"
"A powinno?Bo nie specjalnie."- Skłamałam pisząc mu tą wiadomość.
"Skarbie...Skoro tak Ci zależy mogę jutro ogłosić w całej Modenie, że ze sobą byliśmy."- Znowu dostałam wiadomość.
Postanowiłam się też podroczyć z blondynem.
"Nie...Nie... Siedź cicho, bo ten Twój koleżka to całkiem przystojny jest i miły, uroczy...Ach...Gdybym parę lat temu poznała takiego cudownego mężczyznę... Byłabym szczęśliwą kobietą..."
"Jeśli mnie pamięć nie myli to kilka lat temu poznałaś cudownego mężczyznę." - Prychnęłam gdy tylko przeczytałam wiadomość od środkowego.Prychnęłam gdy to zobaczyłam i odpisałam
"Błagam Cię, to ja powinnam odświeżyć Ci pamięć. Skoro się do mnie nie przyznajesz."
"Boli? ;P"
"A powinno?Bo nie specjalnie."- Skłamałam pisząc mu tą wiadomość.
"Skarbie...Skoro tak Ci zależy mogę jutro ogłosić w całej Modenie, że ze sobą byliśmy."- Znowu dostałam wiadomość.
Postanowiłam się też podroczyć z blondynem.
"Nie...Nie... Siedź cicho, bo ten Twój koleżka to całkiem przystojny jest i miły, uroczy...Ach...Gdybym parę lat temu poznała takiego cudownego mężczyznę... Byłabym szczęśliwą kobietą..."
"Nie ufałabym Twojej pamięci...Zawodna chyba jest bardzo."
"Znowu wracamy do tematu, że się do Ciebie nie przyznaje... Chyba jednak kłamiesz, skarbie?"
"Ja skądże..."
"Wystarczy jedno twoje słowo, a od jutra będę znowu mówić Ci skarbie. "
"Idź się połóż spać śródziemnomorski Alvaro, bo Ci się w główce przewraca."- Napisałam, bo dla niego nic nieznaczące obietnice mnie raniły.
"Skarbie nie zasnę dopóki nie zaakceptujesz mnie na facebooku."
"Zaakceptuje, zaakceptuje tylko już nie pisz tych bredni i idź spać. Może zaczniesz racjonalnie myśleć, bo po tych mistrzostwach Twój tok rozumowania powala."-Napisałam.
"Zatem...Dobranoc skarbie. "
Szybko zaakceptowałam zaproszenie od blondyna, podłączyłam telefon na szafkę nocną i podłączyłam do ładowania. Potem powierciłam się na łóżku i w końcu zasnęłam.
Obudziło mnie walnięcie w głowę. Walnięcie w głowę czymś miękkim.
-Co jest?!- Mruknęłam próbując przewrócić się na plecy z racji tego, że spałam na brzuchu.
Niestety z mogłam tego zrobić,bo ktoś siedział mi na pupie i nawalał ciągle jak się wtedy domyślałam poduszką.
-Ejjjj! Złaź!- Krzyknęłam, a w zamian usłyszałam tylko kobiecy śmiech.
Oczywiście wiedziałam już, że brunetka z jakiegoś powodu postanowiła zrobić mi radosną poranną pobudkę.
-Cecil co ty odwalasz!?
-Cieszę się!
- Waląc mi poduszką po głowie od dobrej minuty?
-Ej, dobra. Tak się nie cieszę.- Odłożyła poduszkę i rzuciła się na miejsce obok mnie.
-Co się stało?
*
Wiem, że krótki, ale jakoś w weekend
Dziękuję bardzo anonimowej czytelniczce, SKRzAcikowi
Jeszcze stokrotne dzięki za prawie 1000 wejść, bo to dla mnie duża sprawa i wiecie :D
Kocham Was piszcie co sądzicie.
czwartek, 14 maja 2015
Capitolo Quattro
-Zadzwonię do Ciebie wieczorem.- Krzyknęła za mną.
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze! Jest mi niezmiernie miło! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba,bo w Wordzie zajmuje aż 7 stron! Nie wiem kiedy następny, ale teraz dałam Wam dość długi więc musicie się nacieszyć. Myślę jednak,że rozdział pojawi się wcześniej niż w przeciągu tygodnia i dajcie mi znać co sądzicie i czy chcecie częściej, ale krótsze rozdziały czy może około raz na tydzień coś dłuższego :D
Rozdział jak zwykle dedykuje zapracowanej Flamex, Anonimowej czytelniczce, która jest ze mną prawie od samego początku oraz ambitniestukniętej wariatce, i w-rytmie-siatkowki.
Ciao ~
Poszłam do domu. Czułam się dziwnie, bardzo dziwnie.
Przebrałam się tylko w dresy, włączyłam laptopa i postanowiłam obejrzeć jakiś
film, na którym w ogóle nie mogłam się skupić. Później zrobiłam sobie kolację,
z racji tego, że tata był u kolegi zjadłam posiłek sama i już miałam wracać na górę,
gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Miałam zadzwonić, ale byłam u Teo, więc jestem.
-Właź.-Powiedziałam.
-Co się dzieję?
-Sama nie wiem, co się dzieję. Chyba jeszcze nie mogę
ponownie zaaklimatyzować się w tym mieście, albo kraju. Czuję się dziwnie. Po prostu jak nie ja. To
trochę nienormalne.- Mruknęłam.
-Boli Cię ta cała sytuacja?- Zapytała.
-Nie łaskocze.-Mruknęłam siadając na schodach chowając głowę
w dłoniach.
-Zgryźliwość w tej sytuacji nie pomoże. Wiem, że możesz na
mnie nakrzyczeć i wyrzucić z tego domu, za to, co teraz powiem, ale może nie
jest za późno? Może warto porozmawiać na spokojnie? Uwierz Teo powiedział mi,
że w sumie cieszył się jak spotkał Cię po takim czasie.
-Ceci....Co ty pierdolisz?- Zapytałam- Może inaczej. Ile ty
wypiłaś tego wina? Bo wydaję mi się po tym, co mówisz, że to nie była jedna
lampka tylko zdecydowanie za dużo.
-Wiesz, jaki jest Teo...To w końcu moja rodzina. Najpierw
mówi, potem myśli, a najchętniej to by cofnął czas.
-Cecil...Znamy się mnóstwo czasu. Powinnaś wiedzieć też,
jaka ja jestem i że dwa razy do tego samego bagna nie wchodzę. Aczkolwiek masz
rację, ja też bym cofnęła czas i nigdy go nie poznała.
-Jesteś trudna...Naprawdę trudna... Kochana tylko ja już
zrobiłam coś za Twoimi plecami.
-Co zrobiłaś za moimi plecami?- Pisnęłam przerażona.
Ceci należała do ludzi nieobliczalnych i należało bać się
jej decyzji.
-Tak jakby powiedziałam chłopakom, że mogą tu niedługo
przyjść to sobie coś razem obejrzymy, bo my we dwie i tak będziemy się nudzić.
-Robisz to specjalnie? Cecil
to nie jest śmieszne do cholery! Nienawidzę go! Pojmij to nareszcie!
-Ja po prostu chcę żeby dwójka ludzi stworzonych dla Siebie
była razem! W dodatku dwóch osób, które kocham, i które nigdy nie powinny się
rozstawać... -Usiadła na schodach i przybrała minkę zbitego psa, po czym
natychmiast wstała i dodała. - Zresztą. Teraz to i tak jest za późno. Już ich
zaprosiłam, a będzie też Luca to się przy nim nie pozabijacie. Mam przynajmniej
taką nadzieję.
-Za dużo alkoholu.-Mruknęłam.
-Idź się przebierz, bo chłopacy zaraz przyjdą, a ty w tym
dresie wyglądasz ładnie, ale...
-Co, ale?- Powiedziałam zła.
-No, ale dupy to nie
urywa kochanieńka, a chcemy, żeby Teo bardziej jeszcze.......
-Nic od niego nie chcę. Nie przebieram się w nic. Dresy są
dobre na wszystko, zresztą będziemy oglądać film to, po co się stroić? Jeszcze
do kina to rozumiem, ale przed moim telewizorem?
-W sumie poznaliście się jak oboje byliście ubrani w dresy. Może,
więc to mu przypomni...
-Przestań proszę. Ty się szaleju dzisiaj najadłaś.- Mówię
nie wiedząc, o co chodzi i mając już dojść gadania Cecil.
-Och gdybyś mogła tylko wiedzieć to, co ja, byłabyś
najszczęśliwszą kobietą na świecie.- Powiedziała.
-To mi powiedz.
-Kiedy nie mogę. Obiecałam Teo.
-Matteo to, Matteo tamto i wszystko staję się jasne.
-Tylko, że ty musisz się sama tego dowiedzieć w odpowiednim
czasie.
-Nawet już nie chcę w to wnikać. - Mruknęłam, a my
usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.-Stanęła przy drzwiach, albo nie. Ty otwórz.-
Ustąpiła mi miejsca.
-Kobieto... Otwórz. Jesteś przy tych drzwiach już.
-No dobra.-Mruknęła i pokazała chłopakom by weszli.
-Cześć.-Uśmiechnął się do mnie Luca, po czym spojrzał w
stronę drzwi na Cecil.
-Hej.-Mruknął cicho i spojrzał najpierw na Cecil, a później
na mnie.
-Cześć Wam.-Powiedziałam cicho.
-Chłopacy idźcie do salonu. Matteo wiesz gdzie
jest.-Mruknęła Cecil, a ja spostrzegłam, że Luca ma na sobie czarne rurki, a
Matteo luźne dresy. - A ty chodź po coś do jedzenia. W końcu to Twój dom.
Zawsze miał w zwyczaju zakładanie spodni tego typu na takie
spotkania. Ale czy to ważne.
Przyzwyczajenia ludzi się zmieniają, może tylko to jakoś się z nim ostało, albo
on jest ciągle taki sam.
-Nie jest. -Mruknęłam sama do Siebie, a Ceci popatrzyła na
mnie jak na idiotkę.
-Co?
-Nic sama tak do Siebie mówiłam.-Powiedziałam
-Biedna kobieta...Serio trzeba znaleźć Ci faceta. -Zaśmiała
się i podała mi miski z przekąskami.
Wyszłam z kuchni i pokonałam drogę do salonu. Już chciałam usiąść przy Vettorim, gdy
dobiegł mnie głos Ceci:
-To miejsce jest zarezerwowane.-Powiedziała.
-Nie widzę, żadnej kartki. -Popatrzyłam na nią.
-Dobrze wiesz, że lubię oglądać na tym miejscu filmy. Mam
wtedy najlepszy kąt padania na telewizor.
- Co? Od kiedy?
-A od tego tygodnia. Więc siadaj obok Piano. -Wcisnęła się obok
środkowego, a mi nie pozostało nic innego jak usiąść obok wyżej wspomnianego.
Wybraliśmy jakiś pierwszy lepszy film z biblioteki. Po czym
zaczęliśmy jeść jakieś niezdrowe rzeczy i zasłaniać oczy, bo owa produkcja
okazała się horrorem. W
najstraszniejszym momencie rzuciłam tylko, że dupa mi zdrętwiała i muszę iść po
jakieś picie.
-Wychodzisz, dlatego, że zaraz jest najstraszniejszy moment!
-Wykrzyczała za mną Cecil.
-Zgadłaś.- Wychyliłam się zza drzwi i pokazałam jej język.
Co Luca i Matteo skwitowali tylko śmiechem.
Wróciłam z piciem, szklankami i usadowiłam się na swoim
wcześniejszym miejscu. Okazało się, że pospieszyłam się z powrotem, bo
najstraszniejsza akcja nawet nie zaczęła się dziać. Co sprawiło, że zamknęłam
oczy i nasłuchiwałam oznak, że kataklizm, opętanie i chyba wszystko w jednym
się skończyło.
-Ej ona ma zamknięte oczy!- Krzyknął nagle Luca.
Światło zgaszone, ciemno na dworze, a on musiał to zauważyć.
-Bo ja będę spać sama!
Znaczy najprawdopodobniej tata jeszcze wróci do domu chwile po północy,
może około pierwszej, ale będzie spać na dole i to się nie liczy!
-No otwórz oczy!- Śmiał się Luca próbując otworzyć mi oczy.
-Zostaw. Nie chcę. Ja się boję.
-Faktycznie nigdy nie byłaś zbyt odważna. - Stwierdził
Matteo.
-Ej...Co to ma znaczyć?- Natychmiast otworzyłam oczy.
-Nie...Nic...Nic.
-No jak już zacząłeś to dokończ.
-Pamiętasz jak wracaliśmy z koncertu jak miałaś 15 lat i
bałaś się jak jakiś pijany facet za nami szedł?- Zastopował film.
-Każdy normalny, by się bał.-Mruknęłam.
-Dobra, a jak szliśmy po parku jak miałaś z 17 lat i biegł
sobie w naszą stronę buldog.
-Ej...To mogło być trochę straszne.
-Tak. Tylko najlepsze, że pies był na smyczy i biegał sobie
razem obok swojego właściciela.
-To zwierzak. Nie wolno takim ufać.-Wzbraniałam się.
-Tak, tak. Od razu chciałaś dać nura w moje ramiona. -
Wyszczerzył się.
-Od razu w twoje ramiona. Nura to ja chciałam dać na drzewo.
Na pewno nie w twoje ramiona. Nie pochlebiaj sobie. -Powiedziałam prychając.
-Jak to możliwe, że przyjaźniliście się tyle lat, a Matteo
nie wspomniał mi o Tobie ani słowem? -
Zapytał Luca, a mnie zatkało.
Czyli myśli, że ja z Piano przez te wszystkie lata byliśmy
przyjaciółmi. Poniekąd byliśmy, ale on
myśli, że my byliśmy tylko przyjaciółmi. Byliśmy parą, ale i swoimi
powiernikami.
-Widocznie uważa, że nie ma się, czym chwalić.- Uśmiechnęłam
się do Vettoriego.
-O ja Cię pitole.... Ann masz może jakieś wino?! Kto ma
ochotę na wino!? Wypije ktoś ze mną wina?? Ania chodź, pokażesz mi gdzie
trzymasz wino.- Starała się uratować sytuacje Cecil.- Zaraz wrócimy i wznowimy
seans. Nie ruszajcie się stąd.
Po tym jak dałam Włoszce butelkę i kieliszki, wróciłyśmy do
chłopaków. Usiadłam obok Piano, a Cecil podawała nam kieliszki.
-Ja nie chcę.- Mruknęłam.
-Czemu?-Zapytała.
-Bo po winie robię głupie rzeczy i mówię głupie rzeczy, a w
najbliższych dniach już się go opiłam.
-Oj tam...Głupoty gadasz. Wcale nie robisz głupich rzeczy.
No pij, pij. - Podstawiła mi kieliszek pod nos.
-Zjeżdżaj z tym. - Warknęłam.
-No dobra. To pozostało mi pić z dwóch.- Mruknęła.
-Dobra daj ten kieliszek. -Powiedziałam martwiąc się o
Cecil, która przeze mnie może wpaść w alkoholizm.
Jakoś dotrwaliśmy wszyscy w jednym kawałku do końca seansu.
Potem Cecil zdecydowała, że prześpi się u Matteo, bo nie chcę, żeby jej mama
gadała, że tak późno wraca do domu. Ja zdążyłam zamknąć dom, a pojawił się
tata.
*Dziękuję Wam za wszystkie komentarze! Jest mi niezmiernie miło! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba,bo w Wordzie zajmuje aż 7 stron! Nie wiem kiedy następny, ale teraz dałam Wam dość długi więc musicie się nacieszyć. Myślę jednak,że rozdział pojawi się wcześniej niż w przeciągu tygodnia i dajcie mi znać co sądzicie i czy chcecie częściej, ale krótsze rozdziały czy może około raz na tydzień coś dłuższego :D
Ciao ~
sobota, 9 maja 2015
Capitolo Tre
Siedziałam tam z dobre 15 minut, ktoś od dłuższego czasu dobijał się do łazienki, a Cecil nie dawała mi znać. Postanowiłam wyjść i wpadłam na wysokiego faceta:
-Dziewczyno, ile można siedzieć w łazience?- Usłyszałam nad sobą.
-Przepraszam, ale, ale....-Próbowałam coś wymyślić na poczekaniu- Jak ktoś do mnie dzwoni w restauracji to muszę wyjść do jakiegoś cichego miejsca, a tu jedynym tak im jest łazienka. Dzwonił do mnie kolega ze Szwecji. Zagadaliśmy się tak, że nawet nie słyszałam, że ktoś puka. Wybacz.- Wymyśliłam tylko, dlatego, żeby brunet nie wziął mnie za wariatkę, bo był przystojny i wyglądał strasznie uroczo.
-Spokojnie, jestem w stanie to zrozumieć. Luca jestem.- Podał mi dłoń.
-Ania.-Uśmiechnęłam się.
-Nie jesteś Włoszką?- Zapytał.
-W żadnym wypadku. Z chęcią bym pogadała, ale Tobie chyba chciało się do łazienki, a na mnie przy stoliku czeka przyjaciółka.
-Jasne, to do kiedyś.- Znowu tak uroczo się uśmiechnął.
-Tak. Cześć. - Powiedziałam i udałam się do stolika.
-Czemu nie zadzwoniłaś, małpo? Siedziałam w tym kiblu jak głupia, jakiś koleś dobijał się do drzwi, a ich nie ma! Nie zadzwoniłaś!
-Bo oni.....- Chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej męski głos.
-Anka? Co ty tu robisz?- Przede mną wyrósł Piano trzymający w dłoni szklanki z jakimś napojem.
-Kurwa...-Mruknęłam
-....Jeszcze nie pojechali.- Skończyła w końcu Cecil.
-Zauważyłam.- Mruknęłam do niej. -Cześć Matteo. Próbuję właśnie jeść, ale nie bardzo mi wychodzi.- Patrzyłam w talerz.
-Właśnie widzę. - Powiedział stawiając dwie szklanki i przysiadając się do naszego stołu.
-A ty, co robisz? - Zapytałam lekko przerażona tym, że się do nas przysiada.
-Obecnie czekam, aż kelner przyniesie nasz obiad, mój kolega wróci z toalety ,a ja poznam tajemniczą osobę, z którą nasza Ceci je obiad. Myślałem, że zobaczę jakiegoś fajnego chłopaka, ale się przeliczyłem.
- Wybacz, że zawiodłam Twoje oczekiwania. - Uśmiechnęłam się do niego, a wybawienie nadeszło ze strony chłopaka wracającego z toalety.
-O Ania! Jesz z Cecil? Nie spodziewałem się. - Uśmiechnął się.
- Ja też paru rzeczy się nie spodziewałam.- Odwzajemniłam jego uśmiech.
-To na długo przyjechałaś do Włoszech?- Dopytywał brunet.
-Właśnie.- Ożywił się nagle blondyn.
-Nie. Jestem tu jeszcze tylko 5 dni. Potem wracam do Polski na rok akademicki.- Uśmiechnęłam się.
Kłamanie było dla mnie już dziecinnie proste. W Polsce ciągle okłamywałam wszystkich.
Cecil popatrzyła się na mnie zszokowana i tylko zawołała kelnera prosząc o kieliszek wina.
-Szkoda, myślałem, że będę miał nową koleżankę w Modenie, ale może, chociaż często przyjeżdżasz?
-Raczej nie.
-Skąd tak dobrze znasz włoski?
-Mieszkałam tu przez prawie 5 lat.
- Masz tu kogoś bliskiego? -Dopytywał.
-Tatę. Dlatego tu jeszcze przyjeżdżam.- Cecil nagle chrząknęła.- Oczywiście równie ważna jest Ceci i to wszyscy, dla kogo od czasu do czasu wracam na stare śmieci.
-Udało Ci się.- Zaśmiała się upijając kieliszek wina.
-Jak wchodziłyśmy tutaj to powiedziałaś, że masz dość alkoholu do roku...
-Wiem, co powiedziałam, ale zauważ, że do naszego stolika nadciąga wielka drama, a ja na trzeźwo nie dam tu rady.
-O, co jej chodzi?- Zapytał Luca.
-Bóg jeden wie. - Starał się zbyć go Piano, który do tej pory rzadko zawierał głos.
-No chyba nie....-Mruknęła tylko dziewczyna, po czym powiedziała do bruneta. -Obserwuj przebieg wydarzeń. Zauważyliście tu może jakąś gęstą atmosferę?
-Przestań Cecil.- Warknął Matteo.
Nagle w głowie zaświtały mi myśli, że najlepszym planem będzie szybkie wymiganie się i oddalenie w bezpieczne miejsce.
-Wiecie co, właściwie to przypomniało mi się, że muszę iść, bo mam ważną sprawę do załatwienia. Miło mi było Cię poznać, Luca.-Powiedziałam kładąc pieniądze na stół i wstając z krzesła. - Cześć Cecil, Matteo.
- Anka, co robisz?- Zapytała brunetka wyskakując za mną z restauracji.
-Wychodzę. Czyli to, co powinnam zrobić już dawno.
-Anka.....-Popatrzyła na mnie.
-Nie mam ochoty się już nigdy więcej w życiu z nim widzieć. Jedyne, czego pragnę to święty spokój i choćbym miała znaleźć go przeprowadzając się na drugi koniec miasta, to tak uczynię. -Powiedziałam odchodząc.- Zdzwonimy się jeszcze. Teraz wybacz, ale straciłam ochotę na jedzenie, rozmowy i nie byłam mentalnie gotowa na jego widok, chociaż od samego przyjazdu tutaj musiałam się z tym liczyć.-Kopnęłam butem jakiś kamyczek, spojrzałam na dziewczynę i zaczęłam oddalać się w stronę domu.
*
Joł! Ja wiem, że rozdział krótki i w sumie coś powinno pojawić się już tu w czwartek czy piątek, ale tak to jest gdy brat rozwali swojego laptopa i musisz dzielić się z nim jednym komputerem :)
Obiecuję,że z biegiem wydarzeń rozdziały będą dłuższe! A jak nie będą dłuższe to będą częściej :)
Jeśli macie jakieś uwagi, ale chcecie po prostu wyrazić swoją opinię to piszcie,bo to motywuje :)
*
Joł! Ja wiem, że rozdział krótki i w sumie coś powinno pojawić się już tu w czwartek czy piątek, ale tak to jest gdy brat rozwali swojego laptopa i musisz dzielić się z nim jednym komputerem :)
Obiecuję,że z biegiem wydarzeń rozdziały będą dłuższe! A jak nie będą dłuższe to będą częściej :)
Jeśli macie jakieś uwagi, ale chcecie po prostu wyrazić swoją opinię to piszcie,bo to motywuje :)
niedziela, 3 maja 2015
Capitolo Secondo
Obudziły mnie promienie słońca, odwróciłam się i ujrzałam Ceci, która stukała już coś na klawiaturze swojego smartfona.
-Co jest?- Cicho zamruczałam.
-Nic. Muszę się powoli zwijać. Wczoraj Włosi przegrali swój ostatni mecz i wracają już do kraju. Teo napisał do mnie, że za godzinie będzie na lotnisku w Modenie, jutro musi być już w klubie i nie jedzie do Asti. Rozumiem, że nie chcesz wybrać się ze mną po chłopaków. Co oznacza, że muszę już wstać i pójść do domu, żeby powiedzieć mamie, że jej kochanego chrześniaka i jego kumpla trzeba odebrać z lotniska. Tłumacząc jej ile wczoraj wypiłam i, że nie mogę jechać sama, wtedy ona mnie skrzyczy, ale stwierdzi, że nie wystawi jej ukochanego Teo na pastwę losu i pojedziemy na to lotnisko.
-Rzeczywiście długa droga przed Tobą. Może zrobię Ci przynajmniej śniadanko?- Powiedziałam.
-Rzeczywiście długa droga przed Tobą. Może zrobię Ci przynajmniej śniadanko?- Powiedziałam.
-Dzięki, ale nie mam czasu. - Mruknęła wciągając spodnie.- Jak już ogarnę się z Teo i zostawię go w jakimś bezpiecznym miejscu, to przyjdę do Ciebie i wyjdziemy gdzieś na lunch.- Mówiła zbierając swoje rzeczy.
-Ceci....- Zaczęłam, ale ona nie dała mi skończyć.
-Tak, wiem. Nie powiem nic Teo.
-Dzięki, jestem aż tak przewidywalna?
-Jeśli chodzi o jego temat? Nawet bardzo. Dobra spadam, zadzwonię później. Ty też się ogarnij, bo z kimś takim to się nigdzie nie pokaże.
-Dzięki kochana jesteś. - Mruknęłam, a gdy drzwi mojego pokoju zamknęły się za dziewczyną, moja głowa znowu opadła na poduszkę, a oczy automatycznie się zamknęły.
Wstałam o 12 30. Właściwie zostałam obudzona przez mój telefon.
-Halo-Wychlipałam.
-Za godzinę możemy iść coś zjeść, bo właśnie wracam z mamą do domu.
-Nie mogłaś przyjść od razu do mnie?- Zapytałam, przecież sama mi mówiłaś, że będzie mieszkał na przeciwko mnie.
-Mieszka, ale nie myślisz, że to by wyglądało podejrzanie, gdybym zamiast z moją mamą pobiegła do domu na przeciwko. Tak na pewno pomyślałby, że biegnę do Twojego taty nie do Ciebie...
-Dobra, masz rację jeszcze nie myślę. Powiedz mi gdzie i kiedy się spotkamy. Do reszty się dostosuję.
-Jaka ty ugodowa się zrobiłaś..-Zaśmiała się, po czym przekazała mi wszystkie informacje.
Ja nie chcąc się spóźnić wyskoczyłam z łóżka, pobiegłam pod prysznic, wysuszyłam włosy, umyłam zęby, przebrałam się, trochę umalowałam i wyszłam z domu.
Do naszej ulubionej knajpki doszłam chwilę przed czasem, ale jak zwykle Cecil już na mnie czekała. Zamówiłyśmy po dobrym makaronie i tym razem Coca-Coli do picia, bo alkoholu to starczy nam do rozpoczęcia roku akademickiego. Jadłyśmy w spokoju gdy nagle rozdzwoniła się komórka Cecil:
-Halo?
-....
-Jem....
-.....
-Tylko, że ja jem, ale nie w domu. W knajpce jestem.
-....
-Czyli to bardzo ważne?
-....
-No dobra, przyjdź. Dam Ci to.
-....
-Do Kirke przyjdź.
-....
-Mam to gdzieś chcesz ten klucz do swojego samochodu czy nie? Czekam.
- Co jest?- Zapytałam nawijając makaron na widelec.
-Masz problem.-Powiedziała poruszając ramionami.
-Ja mam problem?- Zapytałam.
-Tak ty masz problem. Zaraz będzie tu Teo. Ze swoim kolegą, po klucze do jego auta . Właściwie to już jadą. Chyba się jednak z nim spotkasz i to prędzej niż myślałaś, co?
-Nie ja nie mogę. Nie jestem na to gotowa. Wymyśl coś.
-Chyba nie masz wyboru.
-Wiem! - Nagle mnie olśniło.- Posłuchaj pójdę do łazienki, on przyjedzie po te kluczyki, a jak puścisz mi sygnał to będzie znaczyć, że już pojechał, a ja mogę wrócić do stolika.
-Niech będzie, ale prędzej czy później się z nim spotkasz.
-Preferuję, żeby stało się to jednak dużo później.-Powiedziałam chowając telefon do tylnej kieszeni spodni i odchodząc w kierunku łazienki.
*
Krótki, ale znowu jest! Postanowiłam dodać coś szybciej przez anonimową czytelniczkę, która mnie zmotywowała swoim komentarzem i chociaż miałam dodać coś już pierwszego to byłam nad morzem i nie miałam dostępu do swojej skarbnicy pomysłów.
Dziękuję jeszcze raz :)
Komentarze strasznie motywują :)
*
Krótki, ale znowu jest! Postanowiłam dodać coś szybciej przez anonimową czytelniczkę, która mnie zmotywowała swoim komentarzem i chociaż miałam dodać coś już pierwszego to byłam nad morzem i nie miałam dostępu do swojej skarbnicy pomysłów.
Dziękuję jeszcze raz :)
Komentarze strasznie motywują :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)